14 lipca 2022
Kategorie: Brak kategorii

W tym tygodniu, wyjątkowo w czwartek, zapraszamy Was do lektury artykułu redaktora Adama Mauksa 👇

„Jeśli jest w swoim rodzinnym Gdańsku, to zawsze wpada na Gedanię. W sobotę smutne okoliczności zaprowadziły go nad morze. Tym razem po to, by pożegnać kolegę z boiska i drużyny gdyńskiej Arki śp. Janusza Kupcewicza.

Pewnie wielu wybrzeżowych czytelników gazet i poniedziałkowych stron sportowych z lat 70. i 80. żałowało, że Krzysztof Adamczyk nie gra dalej w Arce, Lechii lub Stoczniowcu. Jego nazwisko bardzo często pojawiało się w rubryce “strzelcy bramek”, ale przy nazwie „Legia Warszawa”. W jej barwach zdobył tytuł króla strzelców w sezonie 1980/81. To dziś jedyny wychowanek Gedanii, który może o sobie powiedzieć, że dokonał tego w ekstraklasie.

Wszystko zaczęło się od podwórka, przy dawnej ul. Karola Marksa, dziś Gen. Hallera w Gdańsku. – Ten Dolny Wrzeszcz był dzielnicą stoczniową – wspomina Krzysztof Adamczyk. Myśmy cały czas grali w piłkę. Stąd są przecież także moi koledzy, później piłkarze jak Mietek i Wojtek Cirkowscy. To byli koledzy z jednego podwórka. Do Gedanii trafiłem za namową Janka Cywińskiego, który już trenował w tym klubie. To był rok 1966.

Pierwszym jego trenerem był Jerzy Gładysz. – Był bardzo fajnym szkoleniowcem, ale i opiekunem, który zwracał dużą uwagę na technikę. Dziś uważam, że robił bardzo dobrze, bo to dla dzieciaków, zaczynających grę, jest najważniejsze. W Gedanii, na stadionie przy ul. Kościuszki Krzysztof Adamczyk był sześć lat. Trzykrotny reprezentant Polski wspomina, że wtedy do klubu można było zapisać się w wieku 10 lat i trzeba było mieć zgodę nie tylko rodziców, ale i szkoły.

Rodzina Krzysztofa Adamczyka pochodzi spod Sosnowca, czyli Zagłębia Dąbrowskiego. Tata przyjechał do Gdańska do pracy w stoczni. Ja się tu urodziłem w 1956 roku, więc jestem gdańszczaninem. W 1972 roku koledzy namówili mnie na przejście do Stoczniowca, do którego też miałem niedaleko. Miałem wtedy 16 lat. Gdzieś tam była we mnie ta “stoczniowa” motywacja, że tata pracuje w stoczni, ojcowie moich kolegów też tam pracowali. Grałem w Stoczniowcu 6 lat, a pierwszym trenerem, który dawał mi szansę gry, jako juniorowi, w drużynie awansującej wtedy do II ligi, był Grzegorz Polakow. Potem prowadził mnie trener Janusz Pekowski. On odmłodził cały zespół Stoczniowca i w wieku 17 lat zadebiutowałem w II lidze. Po Stoczniowcu była Arka Gdynia. Tam też poszedłem za trenerem Pekowskim, który zaczął pracę w Gdyni. To była szansa na progres, bo to była gra w ekstraklasie – wspomina dawny piłkarz. W Legii pojawił się we wrześniu 1978 roku.

W sezonie 1980/81 Krzysztof Adamczyk strzelił dla Legii 18 bramek. – Pamiętam, że jesień była super, bo zdobyłem wtedy 12 goli – wspomina. W drugiej rundzie strzeliłem tylko 6 bramek, bo mniej grałem przez kontuzję – wspomina. Mimo to, chłopak z Dolnego Wrzeszcza zdobył koronę króla strzelców!

Krzysztof Adamczyk rozegrał w reprezentacji Polski tylko trzy mecze. – Zabrakło trochę szczęścia, bo kiedy ja byłem w gazie, to zmienił się trener kadry. Ryszard Kulesza był wspaniałym trenerem, ale po pamiętnej aferze na Okęciu, PZPN go zwolnił. Przyszedł kolejny wspaniały trener Antoni Piechniczek, ale on nie widział mnie w reprezentacji, mimo, że w Legii strzelałem bramki – dodaje. Nie mam o to do niego pretensji. On widział w swojej kadrze innych zawodników. To było jego prawo i przywilej. Rozumiem to doskonale, bo sam dziś jestem trenerem – opowiada Krzysztof Adamczyk.

– Gedania ma fajny zespół, grający do końca, z charakterem, dobrze przygotowany i silny mentalnie – chwali swoich młodszych kolegów Krzysztof Adamczyk. I taka Gedania musi być zawsze. Trzymam kciuki za ten klub, bo widzę, że tworzy w Gdańsku cenną wspólnotę, która nawiązuje do tych dawnych czasów, z których Gedania słynie – kończy Krzysztof Adamczyk.”

Rozmowa z Krzysztofem Adamczykiem ukazała się w “Dzienniku Bałtyckim”, 6 września 2021 roku.

📸 Krzysztof Adamczyk (w środku) przegląda kronikę Gedanii. Po lewej Zbigniew Bartnik, po prawej Andrzej Siwka. Także dawni piłkarze Gedanii.